Étienne Gilson przeszedł bardzo ciekawą drogę, zajmując się myślą Kartezjusza w relacji do teologii, zaczął poznawać dzieło św. Tomasza z Akwinu. Symbolicznie przekroczył próg epoki nowożytnej i wkroczył do uniwersum christianitas. Jak zabawnie ujął w „Jedności doświadczenia filozoficznego”: „jest więcej niż jedna wymówka, aby być Kartezjuszem, ale nie ma żadnego usprawiedliwienia dla bycia Kartezjaninem”. Rozpoznał pewne pęknięcie, które dokonuje się w epoce nowożytnej, które zaczyna nie tylko uniezależniać się od Objawienia, ale przede wszystkim coraz mocniej przenosić punkty ciężkości z rzeczywistości poza nią.
„Współczesny człowiek, wychowany na idealizmie kantowskim, postrzega naturę jedynie jako wynik praw umysłu. Tracąc całą swoją niezależność jako dzieła Boże, rzeczy krążą odtąd wokół myśli ludzkiej, skąd wywodzą się ich prawa. […] Gdy tylko wszechświat zostanie zredukowany do praw umysłu, człowiek, który stał się stwórcą, nie ma już możliwości wzniesienia się ponad siebie” – zanotował we wspomnianym wyżej dziele.
Różnica, która jawi się pomiędzy Średniowieczem – które co prawda długo zajmowało się naturą pojęcia lub samym pojęciem, które intelekt abstrahuje od przedmiotu – a czasami nowożytnymi, polega nad tym, że filozofowie wieków średnich nigdy nie wątpili, że jego treść została zapożyczona z treści przedmiotu, a tym bardziej że przedmiot naprawdę istniał.
O znaczeniu i wadze filozofii Etienne Gilsona pisze ks. Jan Sochoń w nowym numerze Teologii Politycznej Co Tydzień:
Zapraszamy do lektury: Metafizyka Księgi Wyjścia. Ujęcie Étienne’a Gilsona