Przybyszewski i my

Stanisław Przybyszewski – już za życia okrzyknięty legendą, nie tylko wśród polskiej cyganerii. Swoją grawitacją przyciągał całe konstelacje twórców. Był postacią tyle niebanalną, co charyzmatyczną, choć z wieloma cieniami, które przecież charakterystycznie kładą się na modernizmie, także tym w polskim wydaniu. Jeden by powiedział – reformator! Drugi zakrzyknąłby teozof i okultysta! W końcu trzeci z palcem w górze argumentowałby zapewne: filozof, którego kształtowała epoka, jak i własna historia i doświadczenie! Pewnie żaden by się nie pomylił, ponieważ postać Stanisława Przybyszewskiego zawiera w sobie bardzo wiele olśniewających wyżyn, ale i płycizn – choć nie da mu się odmówić niebywałego czucia epoki, wprzęgnięcia w nią i jej kształtowania. Rzadko jaka postać tak mocno splata się z ideami własnych czasów, do tego stopnia, że czasem trudno rozpoznać, co kształtowało mocniej: czy czasy osobę, czy osoba swoją epokę. Przybyszewski na pewno należał do tej galerii figur, których niepodobna pominąć, gdy myślimy o Młodej Polsce, ale też o bohemie, awangardzie czy teorii sztuki.

W 155. rocznicę urodzin Stanisława Przybyszewskiego warto na nowo wrócić do pytań: czym jest sztuka totalna? W jaki sposób spoglądać na polską awangardę? Czym była potrzeba oderwania się i buntu tego pokolenia?

W Teologii Politycznej Co Tydzień tekst ks. Jana Sochonia – Przybyszewski i my, zapraszamy do lektury.