Forma Kierkegaarda – między filozofią, teologią i poezją

Przymuszony przez redaktora „Teologii Politycznej” powyciągałem z półek książki Sørena Kierkegaarda i przeraziłem się. Miałem przed sobą cały stos dzieł przesłaniający spory fragment mojego gabinetu z wiszącymi na ścianie obrazami Jana Lebensteina, Leonor Fini i Witolda Urbanowicza, artystów, których miałem przyjemność poznać w Paryżu, poza oczywiście towarzyszką życia Konstantego Jeleńskiego, która zmarła w styczniu 1996 roku, a więc tuż przed moim pierwszym pobytem we francuskiej stolicy. Dlaczego o nich wspominam, ponieważ wszyscy – choć w różnych odcieniach – nasuwają myśl o pewnym pokrewieństwie własnego życia i własnej twórczości ze stylem działania i pisania autora Bojaźni i drżenia.

Trudno im mianowicie przydać jakąś zgrabną formułę, umożliwiającą opis tego, co proponowali jako artyści, świadomie chodząc po krawędziach rzeczywistości społecznie usankcjonowanej, teologicznie pewnej, literacko i filozoficznie zaakceptowanej. Pomiędzy swego rodzaju genialnym szaleństwem, bluźnierstwem, ironią a pokorą wobec nieuchronności losu rozgrywał się dramatyczny spektakl, w jakim zagrali główne role …

Zachęcamy do lektury całego tekstu ks. Jana Sochonia o twórczości Sørena Kierkegaarda: Forma Kierkegaarda